Często po podpisaniu umowy kredytowej, wrzucamy ją do szuflady i o niej zapominamy. Uznajemy to za zamknięty rozdział, zostaje nam już tylko spłacać. Raty same schodzą z konta, a bank, jak coś od nas będzie chciał to się upomni.
Jest to niewłaściwe podejście. Tym bardziej w okresie drastycznego wzrostu kosztów kredytu jaki mamy obecnie.
To że podpisaliśmy umowę nie oznacza, że przez kilkadziesiąt lat lub do momentu całkowitej spłaty kredytu nie możemy z nią nic zrobić.
Jest wręcz przeciwnie. Bardzo często da się coś zrobić i dodatkowo z korzyścią dla nas, kredytobiorców.
Bardzo prawdopodobne, że biorąc kredyt, w zamian za korzystniejsze warunki, bank zaproponował nam dodatkowe produkty: ubezpieczenie, konto etc. Zwykle w umowie są zapisy mówiące o okresie w jakim zobligowani jesteśmy utrzymywać dodatkowe produkty w zamian za np. niższą marżę. Najczęściej są to okresy 3 lub 5 letnie. Oczywiście składki za ubezpieczenia schodzą z naszego konta automatycznie i niewiele osób pamięta lub kiedykolwiek miało świadomość, że może z tych produktów zrezygnować. Tymczasem rezygnacja z nich, daje nam oszczędność na miesięcznym i całkowitym koszcie kredytu.
Chciałbym w tym miejscu wyraźnie zaznaczyć, że nie jestem przeciwnikiem ubezpieczeń. Mało tego, ubezpieczenia w przypadku kiedy mamy kredyt na kilkaset tysięcy złotych, rodzinę, dysproporcję w dochodach, są bardzo potrzebne.
Mam tu jednak na myśli ubezpieczenia indywidualne, a nie takie robione przy kredycie na zasadzie „a może frytki do tego”. Najczęściej ubezpieczenia bankowe są “grupówkami”, gdzie nikt nas o nic nie pyta. W takich sytuacjach diabeł tkwi w szczegółach, a w tym przypadku w OWU.
Innym przykładem oszczędności na koszcie kredytu, może być obniżenie oprocentowania kredytu.
Mogło być tak, że kilka lat temu zaciągaliśmy kredyt na 90%, a może nawet na 100% wartości nieruchomości. W związku z tym mieliśmy wyższą marżę i ogólnie gorsze warunki cenowe.
Gdybyśmy dziś zaktualizowali wartość swojej nieruchomości, mogłoby się okazać że nasz kredyt stanowi już tylko np. 50%-60% jej wartości. Warunki naszego kredytu się jednak nie zmieniły. W takiej sytuacji również nie mamy związanych rąk. Nie musimy zostać w banku X do końca trwania kredytu.
Możemy kredyt przenieść, uwzględniając aktualną wartość nieruchomości i tym samym obniżyć oprocentowanie np. o 1%. Przy kredycie na 300 000 PLN na 30 lat i dzisiejszym oprocentowaniu może nam to dać ok 200 PLN oszczędności miesięcznie. Jeśli do spłaty zostało nam jeszcze 25 lat robi się z tego 60 000 PLN. Dużo, prawda?
W momencie zaciągania zobowiązania mogliśmy też być na początku naszej drogi zawodowej i nie mieliśmy możliwości wyboru z pośród wielu ofert, bo na stole została tylko jedna.
Dziś nasze zarobki są znacznie większe i jakby to źle nie zabrzmiało jesteśmy bardziej atrakcyjni dla banków. W takiej sytuacji również możemy zmienić bank.
Często koszt przejścia z banku do banku kształtuje się w kwocie poniżej 1000 PLN. Jeśli zlecimy to specjaliście, z głowy mamy również formalności z tym związane, co często jest zniechęcające.
Przykłady które wymieniłem powyżej można oczywiście mnożyć, ponieważ każda umowa jest inna i każda sytuacja jest inna.
Dlatego najlepiej odszukać swoją umowę kredytu (nie koniecznie tylko hipotecznego) i udać się z nią do niezależnego specjalisty kredytowego. Taka osoba ma rozeznanie na rynku i szybko sprawdzi czy warunki naszego kredytu nadal są atrakcyjne w porównaniu z konkurencją.
Jeżeli chcesz, abym bezpłatnie przeanalizował Twoją umowę kredytową, zapraszam do kontaktu. Sprawdzę, ile możesz zaoszczędzić.